Statystyka za poprzednie lata |
811 kilometrów przygotowań i wyznaczony ambitnie cel: być za 5 lat w pierwszej trzysetce kończących Poznań Półmaraton z czasem poniżej 1g:30m. Kamień milowy ustalony na kwiecień 2013, czyli 1g:35m, a co rok ujęta minuta, pozwał mi trenować z pełnym zaangażowaniem we wszystkich porach roku. Jak to jednak w życiu bywa, uczciwe treningi i skrupulatna realizacja planu nie zagwarantowały osiągnięcia wymarzonego wyniku - choć byłem całkiem blisko. Jak się później okazało to po prostu było mało istotną bitwą na mapie moich biegowych potyczek. Wydarzyło się wtedy coś, co zmieniło moje życie biegowe diametralnie. Poznałem kogoś, kto oceniając mój wysiłek, włozony w dotychczasowe przygotowania, zadeklarował pomoc w wypracowaniu satysfakcjonującej mnie formy biegowej. I tak oto, od kwietnia, zacząłem trenować z moim Treniro.
Minął kwiecień, potem maj a ja już biegałem o 100 km miesięcznie więcej niż dotychczas. Wyniki na zawodach, może na całe szczęście, nie były porównywalne z dotychczasowymi. No bo jak zestawić 10km po płaskim w Luboniu z biegiem na 10 km do Morskiego Oka? Nie mówiąc już o pierwszej edycji Biegu Sokoła na dystansie 15,6 km po Tatrach :-) Lipiec stał pod znakiem urlopu. Właśnie wtedy, pierwszy raz w życiu, przebiegłem ponad 100 km w jednym tygodniu. Czułem, że bieganie daje mi to coś, co pozwala z niecierpliwością czekać na kolejny dzień, dzień w którym znowu pobiegnę. Sielski obrazek burzył jedynie termin zbliżającego się wielkimi krokami maratonu w Berlinie. Ufając w słuszność i skuteczność metod treningowych mojego Treniro nie byłem w stanie oprzeć się wrażeniu, że planowane wcześniej, magiczne 4 godziny w maratonie, połamię z hukiem. Tylko o ile? To pytanie pozostawało cały czas bez odpowiedzi. Sierpień - co to się wtedy działo. Wielki Wyścig na Malcie rozpoczął z godnością ten miesiąc a potem było już jak u Alfreda Hitchcock'a. Pojechałem na pierwszy w życiu obóz biegowy. Bieganie było wtedy czynnością tak oczywistą jak oddychanie, jedzenie i spanie. 10 dni minęło jak poranna mgiełka a zdobyta forma zaskoczyła mnie jak zima drogowców. Wrzesień okazał się miesiącem startów, choć zupełnie się tego nie spodziewałem. Okazało się, że co zawody pobijałem swój rekord na każdym z dystansów! Pierwsza dycha w Bednarach i od razu wynik poniżej 40 minut. Potem półmaraton w Pile: w ramach "mocnego" treningu" przed Berlinem i złamane 1g:30m - mój plan pięcioletni właśnie się rozsypał. Berlin to poprawiona życiówka o 48 minut - tak minut, nie sekund :-). I na dobitkę, tydzień po maratonie poprawiony czas na 10 km o kolejne 49 sekund. Bieg na Kasprowy był już tylko tylko nagrodą za dobrze przepracowany sezon. Dwutygodniowe rozbieganie w listopadzie minęło nadzwyczaj szybko i od grudnia wróciłem do pracy nad formą.
Ten rok faktycznie był udany - 2902 km "zrobiłem" z taką satysfakcją i radością, że z niecierpliwością a jednocześnie respektem czekam na 2014 rok.
Plany? Plany, oczywiście są.
Ale nie te noworoczne :-) Ja już wiem co chciałbym osiągnąć w tym roku i będę się tego trzymał. Wyznaczyłem sobie jesienny cel w maratonie i aby go zrealizować pobiegnę wiosną mocny zestaw 10 km, 21 km i 42 km, który powtórzę także jesienią tyle, że szybciej :-)
Zaczynam w marcu od Maniackiej Dziesiątki poprzez kwietniowy Poznań Półmaraton na Kołobrzegu, w maju, kończąc wiosenną pulę startów. Chciałbym też wyprawić się w Tatry aby kontynuować biegowe "zwiedzanie" naszych wspaniałych gór - tym razem kusi bieg Marduły, na który w poprzednim roku się nie zdecydowałem (i dobrze - bo weekend Sokoła dał mi w kość). Poza tym, mam zamiar czerpać frajdę z każdej biegowej aktywności a obóz biegowy wydaje się być naturalną kontynuacją.
Jesień... na jesień przyjdzie jeszcze pora, zwłaszcza, że Treniro moje pytania o przyszłe wyniki kwituje szybko: "nie pytaj mnie o cyfry, biegaj i zobaczymy co wybiegasz".
Wszytko zależy więc ode mnie i zamierzam to w pełni wykorzystać. Wam też polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz