Blisko 59 kilometrów w tygodniu. Jak dla mnie sporo.
Podczas przygotowań do ostatniego półmaratonu biegałem 3 razy w tygodniu i nie więcej niż 40 km - wystarczyło na 1:36. Aż strach się bać co będzie teraz bo biegam 5 razy tygodniowo.
Słońce świeci, aż chce się trenować. Policja również uczynna - w piątek podczas przyspieszeń namierzyli mnie radarem. Gdy ich mijałem uczynnie podali wynik: 21 km/h :-) Podziękowałem i "poleciałem" dalej". Plan realizuję ściśle wg zaleceń np. środa: 3km(rozb)+gim+2x100m(szybko)+bc2-3 6km (4:30)+T+2km(rozb) - sam nie wiem czy to matematyka czy może już chemia? W sobotę robiłem rytmy. Miałem szansę poczuć "wiatr" we włosach (czytaj w czapce). Tempo 2:50 min/km - jak maratończycy podczas ostatniego biegu w Berlinie. Jest co przebierać nogami. Uff. Dzisiaj znów zaliczyłem wypad "za miasto". Góra Moraska jest świetna.
Z samego szczytu roztacza się widok na panoramę Poznania. Widoki "prawie jak" w górach :-) Zwłaszcza przy takiej pogodzie. 15 kilometrów zleciało bardzo szybko, również za sprawą towarzystwa - udało mi się skompletować trzy-osobową mini grupkę. Razem weselej. Muszę pomyśleć o tym częściej, zwłaszcza, że tempo i dystans mam zawsze zaplanowane - może komuś będzie także odpowiadało?
Dzisiaj sławetny "Łorlen Łorsoł" - pogodę mieli świetną ale widzę, że nie tylko Bo nie przekroczyła linii mety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz