Lubię biegać, więc trenuję ciężko by wygrywać łatwo.
Dziś ostatni mocny trening przed półmaratonem. 8km - nie wygląda groźnie. Cokolwiek by się dzisiaj nie działo byłem zdecydowany wygrać ten bieg. Sprytnie zaplanowałem trasę omijając "wredną górkę", posiłek zjadłem w pracy, wytrzepałem z piasku buty, wyjąłem nowe skarpetki, Garmina ustawiłem w niedzielę - byłem gotowy. Pogody nawet nie sprawdzałem, było mi wszystko jedno, do czasu aż nie wyszedłem. Zimno jak cholera! To tylko zmotywowało mnie jeszcze bardziej. Rozgrzewka - wiadomo, co tu pisać. Wiatr - wiadomo, u mnie zawsze wieje. Nie dziwiło mnie więc wcale, że kurtka łopotała mi jak flaga.
Wiatr - jak zwykle. Trzeba przywyknąć. |
Jak zwykle zacząłem ciut za szybko ale o wiele lepiej niż ostatnio. Szybko złapałem rytm (!) i niestety nie było to 4:30. W nogach mam cały czas interwały więc rytm był na 4:21 - za ostro. Oczywiście pod wiatr, ok. kilometra na każdym kółku - a było ich trzy - zwalniało mnie do nawet 4:42. Ale co tam, też chcę "w trupa" jak Bo. Przecież nikt za mnie nie zrobi tego planu. Nie było źle. Na liczniku pojawił się 6 kilometr z groszami a średnie tempo wychodziło 4:32. Ostatnie półtora kilometra - tak jak na trasie poznańskiej - pomyślałem - trzeba finiszować. Po ostatnim czytaniu gazetek biegowych byłem pewien, że dziś biegnę ostatnie 8km z całego półmaratonu. I wtedy przyszła moc. Do końca trzymałem już tempo 4:11 - udało się. Wynik końcowy 8km w tempie 4:29. Mogę z czystym sumieniem nic nie robić do samej niedzieli - mam nadzieję że wytrzymam (w piątek jeszcze małe rozbieganko).
Do startu pozostały 4 dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz