wtorek, 20 sierpnia 2013

Wielki Wyścig dla Bartka

Uwaga - kolejna aktualizacja (25.08.2013)
Każdy z Was może pomóc i niekoniecznie musi biegać.

Nie od dziś wiadomo, że w grupie dużo lepiej się pracuje, biega, ściga i tworzy. Mądrość i chęci wielu osób mają o wiele większą siłę niż najlepsze nawet umiejętności pojedynczego człowieka. Zorganizowana akcja Bo (klik) i Krasusa (klik) pt. "Wielki Wyścig" pokazała jak wielka moc drzemie w tak pozytywnych inicjatywach. Spotkanie "na kocyku" przed poznańskim triatlonem uświadomiło mi co można zebrać rozsiewając pozytywną energię. Mimo, że nie startowałem - byłem jednym z wielu aktywnie dopingujących naszych blogowych idoli w ich "ajronmenowych" zmaganiach na dystansie zwanym potocznie połówką IM.
Aby móc wykorzystać potencjał wszystkich, którzy śledzili na FB i blogach rywalizację naszych bohaterów i tych, którzy mają po prostu ochotę pomóc powstała inicjatywa pt. "Wielki Wyścig dla Bartka".
Bartek, chrześniak Kuby prowadzącego bloga Formatownia.pl, ma raptem cztery lata i zmaga się samotnie z nieoperacyjnym guzem pnia mózgu. Ta inicjatywa powstała właśnie po to, by wesprzeć Bartka bo jak zwykle w takich przypadkach bywa pieniądze, które szczęścia nie dają (ponoć) potrzebne są na dalsze leczenie.
Wasze wsparcie zostanie oczywiście nagrodzone! Tak, to nie ściema reklamowa - poza własną satysfakcją będziecie mieli szansę wylosować jedną z przygotowanych przez Bo i Krasusa nagród związanych z ich rywalizacją podczas zawodów PozTri 2013.

A co to za nagrody? Ano na przykład brat bliźniak legendarnego Krasusowego "Pimpusia",

Pimpek - nówka sztuka
Pimpek w akcji
który był naocznym świadkiem zmagań naszych Herosów i jak wieść gminna niesie ma nadprzyrodzone zdolności, o których możecie sobie poczytać tutaj: http://www.biecdalej.pl/2013/07/ten-w-ktorym-pimpus-odnajduje-brata-i.html Jeśli to nie wyczerpuje waszych wyobrażeń o super nagrodach to kolejną jest Makaronowy Bidon - tu Krasus, zadaje kłam wszystkim powszechnym opiniom, że podczas długich wybiegań potrzebujemy załadować do bidonu wodę czy izo a na deser zagryźć żelem. Oczywiście powiecie, każdy biegacz wie, że najlepszym przyjacielem biegacza jest makaron. Ten właśnie bidon jest nowatorskim rozwiązaniem, które pozwala zabierać ze sobą nasz ulubiony makaron :-) Swoją drogą Krasus, myślałem, że makaron będzie z krewetkami (mryg).

Makaronowy Bidon - komentarz jest zbędny
No i przyszła pora na "Best of the Best" - czyli nagrodę nad nagrodami. Jest nią... (tadam!) patelnia. Jeśli ktoś z Was zajmuje trzecie miejsce w 1/2IM i staje na pudle w kategorii open to wie, że za ten wyczyn otrzymuje (oczywista oczywistość) w nagrodę taką patelnię. A wiecie, skoro Boska Bo stała na podium i trzymała w ręku swoją nagrodę - to siłą rzeczy jej Boskość przeszła i na Patelnię, którą od tej pory będziemy nazywać Patelnią przez duże "P". Oczywistym jest także fakt, że potrawy przyrządzane na wspomnianej patelni nigdy się nie przypalą, zawsze będą udane i będą smakować wyśmienicie każdemu - cokolwiek by to nie było. Tu link do ulotki.

Best of the Best by Bo
Co więc trzeba zrobić by pomóc Bartkowi i wygrać szałowe nagrody?

Uwierzcie, naprawdę niewiele! Wystarczy wesprzeć Bartka kwotą 19,99 zł - co pozwoli uzyskać 1 (jeden) los w losowaniu nagród. Oczywiście możecie wpłacić, wielokrotnie, dowolnie większą kwotę, która umożliwi Wam uzyskać odpowiednio większą liczbę losów - każda kolejna wielokrotność kwoty 19,99 zł to kolejny los.
To nie koniec Waszych możliwości zdobycia nagród w losowaniu. Jesteśmy przecież biegaczami! Każde przebiegnięte przez Was 19,99 km to kolejny los i kolejna szansa na nagrodę! Im więcej kilometrów - tym więcej losów - matematyka jest nieubłagana :-) Do rywalizacji dołączamy tutaj: http://www.endomondo.com/challenges/12064351 - trwa ona od 20 sierpnia 2013 aż do 30 września 2013.
W razie pytań jesteśmy do dyspozycji, nie wahajcie się pytać jeśli pojawią się wątpliwości.
Aby walka była fair play Bo, Krasus i ja bierzemy udział w rywalizacji ale nie w losowaniu - nagrody są dla Was a pieniądze dla Bartka.

Wpisowe do rywalizacji nabywamy robiąc przelew:

Fundacja Pomocy Dzieciom z Chorobami Nowotworowymi w Poznaniu
ul. Engestroma 22/6, 60-571 Poznań
numer konta: 72 1240 3220 1111 0000 3528 6598
z dopiskiem: Bartosz Pudliszewski


Uwaga, ważny komunikat:
Jako, że żadne z nas nie ma dostępu do bartkowego konta, jesteśmy zmuszeni poprosić Was o przesłanie potwierdzenia przelewu mailem na adres run.bo.blog@gmai.com lub krasus.biecdalej@gmail.com Oczywiście zapewniamy pełną dyskrecję w kwestii tego, kto ile wpłacił na konto Bartka. Osoby, które nie prześlą potwierdzenia przelewu będą usuwane z rywalizacji. Przepraszamy za tę niedogodność, ale mamy nadzieję, że zrozumiecie. Jakoś trzeba zweryfikować to, czy Makaronowy Bidon, Pimpuś2 i Patelnia nad Patelniami trafią w godne ręce :-)

Aktualizacja 1
Jest i kolejna nagroda do rozlosowania wśród wszystkich uczestników Wielkiego Wyścigu dla Bartka. A jest nią (wdech) profesjonalny (tzw. duży klik) przegląd rowerowy w Bikeservice.com.pl (wydech)! Czyli czyszczenie, odtłuszczanie, konserwacja, smarowanie, kasowanie, kontrola, sprawdzanie, regulacja i co tylko jeszcze Wasz ukochany rower może sobie wymarzyć. Cena katalogowa takiego przeglądu to aż 150 zł! Pomagając Bartkowi możecie go mieć już za 19,99 zł, a na dodatek otrzymać jeszcze komplet smarów gratis. Taka nagroda, dziękujemy Ci Bikeservice!


Aktualizacja 2
"Sprawa zaczyna przybierać obrót, którego sami się nie spodziewaliśmy. Mamy kolejną nagrodę w puli! Jeden z uczestników przekazał nam audiobook Łukasza Grassa „Trzy mądre małpy”. O tym, że jest to książka warta przeczytania/wysłuchania niech świadczą opinie zamieszczone na portalu Lubimyczytać.pl. Zresztą, co ja Wam będę mówił, to obowiązkowa lektura dla każdego, nie tylko osoby zainteresowanej triathlonem, bo wbrew pozorom to książka właściwie wcale nie jest o triathlonie.


Ale uwaga, uwaga, bo to nie wszystko! Mało tego, że można dostać świetnego audiobooka. Mało tego, że autor obiecał mi wypisać specjalną dedykację dla zwycięzcy. Ale audiobook może zostać przekazany podczas wspólnego pobiegania w Lesie Kabackim lub okolicy! I co Wy na to?

Oczywiście jeśli nagrodę wylosuje ktoś, kto nie chce/nie lubi/nie może biegać lub po prostu mu miejsce nie pasuje, audiobook z dedykacją zostanie wysłany pocztą." 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Czekając na Berlin

na razie ostro trenuję.

Kolejny tydzień mija jak wszystkie poprzednie ale wcale się nie nudzę :-) BC2, rozbieganie, interwał, rozbieganie, BC23, rozbieganie, skipy, rozbieganie ... a mi ciągle mało. Tydzień, w którym robię mniej niż 70km już mi nie wystarcza - czuję po prostu niedosyt. Jeszcze dwa dni do pracy i jadę na urlop! Do Szklarskiej, na obóz biegowy. Pierwszy raz, więc serducho wali - co to będzie. O tym Berlinie to już zapomniałem całkowicie. Tyle się jeszcze wydarzy, że koniec września to zbyt odległa przyszłość - i dobrze przynajmniej się nie denerwuję (jak zazwyczaj). Wrzesień to miesiąc startów - zupełnie przypadkowo się tak poukładał, jak nie mój :-) Nie jestem jeszcze chyba gotowy żeby pobić wszystkie swoje rekordy ale będę walczył. Pierwszy start już 1 września, na 10km. Potem kolejny tydzień półmaraton w Pile. 15 września - sztafeta w Poznaniu (jak nas przyjmą z listy rezerwowej) i potem już On ten wymarzony Berlin, 29 września. To będzie mój pierwszy maraton, do którego się przygotowuję. Wcześniejsze biegałem "na pałę" - cud, że kończyłem. Ale tak to jest jak ambicja przerasta możliwości a treningi nie idą w parze z zaplanowanym celem. Ten rok ma to zmienić!

Ta dziura to kręgosłup - teraz muszę dbać

czwartek, 1 sierpnia 2013

Kolejny start - Gąsawa

a myślałem, że będzie łatwo :-)

Okres letni w pełni, forma rośnie - no to kolejne zawody trzeba "zrobić". Padło na Gąsawę bo najbliżej Poznania a Treniro kazał dychę w lipcu koniecznie zaliczyć. Pełen "lajcik" psychiczny, zawody o 17:00 (!) - wezmę je "z biegu" i może jakiś rekordzik życiowy padnie. Wybrałem się z rodzinką - bo doping dobra rzecz a zwłaszcza "na wyjeździe". Dotarliśmy do Gąsawy punktualnie o 15:00 - miasteczko wyglądało "wymarłe" - nie dziwiło to nas bo komu chciało by się wychodzić w 35 stopniowym upale. Z tej okazji zrobiłem rekonesans trasy samochodem i okazało się, że niezłe góry nas czekają nie mówiąc o odcinku przełajowym, do którego nawet nie próbowałem dotrzeć. Będzie gorąco - podwójnie gorąco. Na stadionie pustki - biuro zawodów dopiero się organizowało więc odebrałem bez kłopotu numer startowy "3" i miałem 2 godziny na przygotowanie się do biegu. Start nastąpił punktualnie o 17:00 - byłem już po rozgrzewce i idealnie zdążyłem na końcowe odliczanie.

 
Ruszyliśmy w miarę żwawo i okazało się, że biegnę pierwszy! Oj, pewnie za szybko - jak zwykle zresztą. Faktycznie z tempem trochę przesadziłem więc przeczuwając co będzie nas czekało na dalszej części trasy zwolniłem stopniowo do tempa 3:50 i spokojnie patrzyłem jak dopada mnie czołówka "peletonu" i po pierwszych pięciuset metrach biegnie już przede mną.


Trasę obejrzałem "z lotu ptaka" w domu więc miałem w głowie, że asfalt skończy się po jakiś 2km od startu. Kiedy to nastąpiło falą gorąca przywitały nas lokalne pola. Myślałem na starcie, że jest gorąco ale dopiero w tym miejscu przekonałem się co to naprawdę znaczy. Czułem się jak wewnątrz pieca hutniczego więc mizerną buteleczkę wody, którą przytomnie zabrałem, ścisnąłem mocniej w ręku. Powietrze dosłownie stało a żar zwalił mi się na głowę. Na domiar złego skończyło się stabilne podłoże i zaczął się regularny piach. Jak by tego było mało rozpoczął się podbieg, który niestety, miał się skończyć dopiero za dziewiątym kilometrem. Przerąbane na wszelkich frontach - ale właśnie to lubię - zmierzyć się z własnymi słabościami :-) Liderzy nie uciekli mi daleko, na płaskim asfalcie miałbym szansę ich spokojnie dogonić - tu mając świadomość dalszej walki z przeciwnościami nawet nie próbowałem. Przed piątym kilometrem woda - fajnie, w butelkach - dwa łyki a resztę na siebie, bez zatrzymywania. Piach, kurz, przeskakiwanie dołów to mniej więcej wszystko na czym wystarczyło się skupić aby się nie wypieprzyć na wyboistej drodze. W zasadzie nikt nie wyprzedza. Kurtyna wodna przygotowana w okolicach siódmego kilometra daje niewiele ochłody (ale duży plus dla organizatorów), zwłaszcza, że zaczyna się kluczowy podbieg, który wykończy niejednego biegacza. Mnie zwolniło do tempa ~4:50 min/km - wiedziałem już, że nie mam co liczyć na dobry wynik ale parłem do przodu aby nie było wstydu przed rodziną. W połowie 8 kilometra zaczynam mijać kilku biegaczy, którzy już idą. Licząc, że od dziewiątego kilometra może jednak przyspieszę natrafiam na ostatni podbieg, który odbiera mi całą rezerwę mocy.

"Górka", która rozpoczynała finisz
Zbieg, który miał lekko ponad pół kilometra pokonuję raczej siłą woli aby na ostatnich 250 metrach dać z siebie "wszystko" - czyli tempo 3:30 min/km. Na metę wpadam samotnie z czasem, o dziwo, innym niż wskazuje zegar :-)


Oficjalny wynik to 44:00 i miejsce 15 w klasyfikacji generalnej. W kategorii wiekowej siódmy - coraz lepiej :-) Do zwycięzcy, który wygrał , po raz trzeci, te zawody, tym razem, z czasem 40:18 zabrakło mi niewiele. Niestety, jego też warunki nie oszczędziły gdyż zemdlał na mecie - czym porządnie wystraszył moją żonę i pozostałych kibiców oczekujących na finisz swoich zawodników.


Prysznic, chwila odpoczynku, pamiątkowe zdjęcie i można wracać do domu po sympatycznie spędzonej sobocie.