niedziela, 20 kwietnia 2014

Kołobrzeg Maraton - prolog

Trasa z profilem
Rozpoczęło się końcowe odliczanie.

To mój pierwszy w życiu maraton wiosenny, do którego postanowiłem się przygotować w okresie zimowym. Wcześniej znałem wszystkie wymówki świata by nie biegać zimą, po dworze, a na wykańczające mnie interwały zawsze znajdowałem usprawiedliwienie. W tym roku skończyłem z tym raz na zawsze. Kocham biegać. Pomimo tego, że Maniacką Dziesiątkę i 7 Poznań Półmaraton pobiegłem jak zaprogramowany automat, "traktując" oba jako mocniejsze treningi - potwierdziły pracę, którą wykonałem od grudnia. Byłem tak pewny siebie (be, nieładnie!), że żadne emocje nie były w stanie wyzwolić zwątpienia w nadchodzące życiówki. Teraz wiem, że jestem już solidnie przygotowany fizycznie co jednocześnie wyzwala błogość w głowie. 

Ten tydzień był ostatnim mocnym przed najważniejszym dla mnie startem tego sezonu. Trzydziestka zaliczona, ciągły w drugim i trzecim zakresie oraz siła biegowa także - i wszystko w tym jednym tygodniu. Było co biegać. Dzisiejsze 3x5km przyprawiło mnie o dreszcze, nie ze względu na tempo ale na wiatr. Jak można tak silnie wiać i to w dzień szybkiego sprawdzianu! Ale co tam, jestem już po. Szczęśliwy jak po każdym zrobionym solidnie treningu a to szczęście jest dla mnie najważniejsze bo bieganie, nawet na granicy beztlenu, traktuję jako nagrodę a nie karę, czy obowiązek. Pewnie to dzięki temu, że nie rzucam się do walki na śmierć i życie o wynik ale stopniowo się do niego zbliżam uzbrojony w cierpliwość. Tak będzie i tym razem bo Kołobrzeski Maraton mam w planach pokonać w 3:05 a wymarzona "trójka" poczeka do jesieni.

To wszystko powoduje, że w przeciwieństwie do dwóch poprzednich startów, w Kołobrzegu, mam nadzieję na wypieki i emocje. Wiem, że łatwo nie będzie ale kto powiedział, że maratony są łatwe. Trasa niby prosta a jednocześnie mało sprzyjająca biegaczom o życiówkach nie wspominając. Będzie bolało. Dwa i cztery dziesiąte kilometra płyt betonowych, pięć i sześć dziesiątych kilometra asfaltu do tego sześć i dwie dziesiąte kilometra duktów leśnych (!) a reszta? Reszta to kostka brukowa. Czyste 28 kilometrów najmocniejszego walenia w stawy. Do teraz się zastanawiam jak ja dobierałem ten bieg :-) Może dlatego, że morze? A może dlatego, że kameralnie? A może dlatego, że fajny termin, idealnie wpasowany w wiosenny sezon startowy? A może wszystko razem? Może! To już nie ma znaczenia. Jaram się i tyle bo lubię sięgać po więcej - zawsze.

4 komentarze:

  1. Profil i nawierzchnia rzeczywiście nie zachęcają do szybkiego biegania. Ale widoki na pewno Ci to wynagrodzą. Powodzenia w ostatnich szlifach i na trasie oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojezu, że taka trasa trudna to nie mówiłeś! Tym mocniej trzymać będę kciuki za 3:05 i oby były emocje, a nie tylko takie "zaprogramowane bieganie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj, trzymaj - jeszcze tylu kibiców nie miałem. Podziękuję 4 maja ;-)

      Usuń