środa, 16 września 2015

Sezon

Sezon na leszcza
Zazwyczaj słyszę, że jest sezon na truskawki, albo arbuzy. Dociera do mojej świadomości też sezon urlopowy, albo sezon rozgrywek ligowych. Można śmiało powiedzieć, że zawsze jest jakiś sezon.

Ja w tej chwili chyba kończę sezon na niepisanie, bo faktycznie jakoś tak cicho się tutaj zrobiło. Na pierwszy rzut oka mógłbym stwierdzić, że nie było o czym pisać, na drugi zresztą też. 



Trudno mi się zdecydować, ale jestem przekonany, że trafiło mi się obecnie wiele sezonów jednocześnie. Spod koszulki wyłania się już wyraźnie sezon na płaski brzuch, ale jednocześnie sezon na zamknięcie się w sobie i realizację planów treningowych. Od czerwca zacząłem pracować nad formą, aby pozbierać się po kwietniowej kraksie. Od tamtej pory, dzień po dniu, wychodziłem skrupulatnie realizować zaplanowany cel. Zauważyłem nawet, że wpadłem w taki gaz, że nie potrafię wyhamować, a w zasadzie to nawet nie chcę. Sezon startowy właśnie się rozpoczyna, więc nie myślę w tej chwili o niczym, co mogłoby mi zabrać radość biegania. Złego słowa nie powiem na sezon upałów i do głowy mi nie przychodzi stwierdzić, że tyram. Biegam sobie z radością, a że przy okazji przebieg w lipcu wyniósł 333 km, a w sierpniu 331 km - nic nie poradzę, jaram się tym nadal.

Mazurskie ścieżki

Szczerze mówiąc to wracając z treningu już myślę o kolejnym, co w napisaniu czegokolwiek niestety nie pomaga. Na domowe zaczepki w stylu: masz dzisiaj trening? - z czystym sumieniem odpowiadam, że nie rozumiem pytania. Mam więc nadzieję, że zanim odtrąbimy początek sezonu roztrenowania, będę miał o czym napisać, bo chwilowo to bieganie do mózgu mi się przykleiło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz