Wiem, wiem zauważyłem - powiało trochę stęchlizną.
Przyznam się szczerze, nie chce mi się pisać! Tegoroczna zimowa aura, która jest tak przyjazna biegaczom, zupełnie nie skłania mnie do napisania czegokolwiek.
Po okresie roztrenowania biegam, biegam, biegam i pĄpuję. Całą pozytywną energię poświęcam na nocne zwiedzanie Poznania.
Niestety, obecna pora roku, kiedy rano wstaję po ciemku, a jak po pracy szykuję się na trening - też jest już ciemno sprawia, że chwilami czuję się jak kret. Jedyny zastrzyk widoków i słońca, które akurat nie rozpieszcza w tym sezonie swoimi promieniami to niedzielne poranki w lasach wokół Malty.
Także, tego... trenuję do nowego sezonu, nie rozczulam się nad sobą ale pisać chwilowo nie mam o czym. Pierwszy tegoroczny start to Maniacka Dziesiątka a potem już pójdzie, choć impreza sezonu jaką miał być Bieg Rzeźnika nie wypali. Nie wylosowano mojej pary. Zresztą, pal licho brak naszego szczęścia - losowanie i wyciąganie zawodników z list rezerwowych zrobiono w taki sposób, że straciłem całkowicie szacunek do organizatorów i zadeklarowałem, że już nigdy nie zapiszę się na Rzeźnika - nie mam zamiaru brać udziału w takiej farsie, o.
Poza tym standardowo, nie licząc faktu, że w zeszłym tygodniu potrącił mnie samochód na przejściu dla pieszych podczas treningu. Nic mi się nie stało, choć ślad na lewej piszczeli pozostał.
Wyciskam więc dalej poty na treningach w oczekiwaniu pierwszych startów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz